Netflix wszedł już do nowomowy, będąc słowem-kluczem wielu kinomaniackich wieczorów. Stąd pomysł by zabrać się stworzenie zestawienia, w którym znajdą się najlepsze seriale na Netflix, a jego ofertę charakteryzuje niebywała różnorodność. To też znajdziecie wśród moich Netflixowych ulubieńców.
Ania, nie Anna (2017)
Czego trudno się spodziewać po kimś, kto lubuje w grach grozy i dystopijnych światach postapokalipsy? Ano tego, że jedną z jego ulubionych książek z dzieciństwa jest „Ania z Zielonego Wzgórza”. Natomiast Ania, nie Anna to wzruszająca i bardzo luźna ekranizacja tejże powieści. Fakt faktem, zawsze będę uznawał wyższość ekranizacji z Megan Follows z lat osiemdziesiątych, niemniej Netflixowa Ania… jest naprawdę uroczą opowieścią, którą śmiało można oglądać w rodzinnym gronie. Przygotujcie więc popcorn i chusteczki. Dużo chusteczek.
Nawiedzony dom na wzgórzu (2018)
Dla balansu trzeba odejść od uroku do koszmaru. Mike Flanagan rozkochał w swoich dziełach miliony widzów na całym świecie, a dla wielu uczucie narodziło się wraz z Nawiedzonym domem na wzgórzu. Jego horrory zawsze oparte są albo na kultowych dziełach, albo na folklorze najróżniejszych kultur. Nie inaczej jest i z tym serialem, bowiem jest on luźno oparty na powieści Shirley Jackson o takim samym tytule i jest zarazem pierwszą opowieścią w antologii grozy urodzonego w Salem Flanagana, od której śmiało można rozpocząć swoją przygodę z serialowymi horrorami.
Nawiedzony dwór w Bly (2020)
Skoro o Flanaganie mowa, to drugi serialowy horror, który wyszedł z jego kuźni oparty jest na prozie Henry’ego Jamesa. Ciekawie się go ogląda, zwłaszcza po obejrzeniu ekranizacji pod tytułem The Innocents z 1961 roku. Na nowo opowiedziana historia i wiele naprawdę wyjątkowo ciekawych wątków, a to wszystko, naturalnie, w typowo Flanaganowskim klimacie grozy. Koniecznie zobaczcie, zaraz po obejrzeniu Nawiedzonego domu na wzgórzu.
Nocna msza (2021)
Zamykamy temat Flanagana trzecim horrorem z antologii koszmaru, którą sobie zgrabnie rozplanował. Nocna msza to z kolei opowieść grozy inna niż poprzednie. Przypomina mi nieco 30 dni mroku, do tego sam pomysł jest nadzwyczaj ciekawy, oparty rzecz jasna na prozie o tym samym tytule. Niesamowite budowanie atmosfery i odosobnienia w tej opowieści o pozostawionej samej sobie wyspie, gdzie panuje bieda, a po przybyciu tajemniczego księdza zaczyna tam panować również czyste zło. Może i pomysł oklepany, ale za to wciąga jak dobry odkurzacz.
Biuro (2015)
Na tak obłędny, bezczelny i genialny zarazem serial komediowy nigdy nie jest za późno. To satyra w najczystszej postaci, przybrana do tego w bukiet mistrzowskiej gry aktorskiej i dialogów – naturalnych, a zarazem komicznych do tego stopnia, że odkąd zaczęliśmy oglądać Biuro, nie możemy się od niego oderwać. Niezwykłe jak bardzo docenić można, po wielu latach, serial, który przecież przesiąkł na tyle do internetowej kultury, że memy z jego wykonaniem były mi doskonale znane, a oryginał – nie. Biuro musi obejrzeć każdy, kto ceni dobrą komedię.
Stranger Things (2016)
Dawno nie było serialu, któremu do tego stopnia i na globalną skalę udało się przesiąknąć do popkultury. Rzecz w tym, że poza możliwością utożsamiania się z postaciami przez młodszych odbiorców (w końcu mowa tu o grupie dzieciaków w roli protagonistów), ci starsi, w tym ja, odnaleźli w serialu multum odniesień do kultury i do tego, co było na topie w latach ich młodości. Stranger Things to taki współczesny odpowiednik Goonies, z tym, że nie poszukiwanie skarbu jest głównym motorem napędowym opowieści, a elementy Science Fiction. Wyobraźcie sobie mieszankę Goonies i Super 8 Abramsa. Jeśli lubicie takie klimaty, polubicie i ten tytuł.
Niezwykła prawniczka Woo (2022)
Koreańskie kino zaskoczyło mnie i zachwyciło już niejednokrotnie, a Niezwykła prawniczka Woo skradła nasze serducha do tego stopnia, że nie mogliśmy się doczekać każdego odcinka i czekaliśmy jak na święta. To wzruszająca i ładna, zarówno pod względem charakteru jak i audiowizualnie, opowieść o młodej kobiecie w spektrum autyzmu, która zaczyna pracę w jednej z najlepszych kancelarii w kraju. To z założenia trudny do realizacji temat, ale za sterami serialu ewidentnie siadły odpowiednie osoby, bowiem historia to zostanie w waszej pamięci na długo.
Nie ma jak w rodzinie (2015)
Wybitny czarny humor. Bill Burr w roli protagonisty i jako autor scenariusza do najlepszego serialu animowanego dla dorosłych od czasu pierwszych sezonów South Park. Zrywaliśmy boki, oczywiście z oryginalnym dubbingiem, bo Burr jako Frank Murphy jest wręcz obłędny. Nie wspominając o tym, że komiczną i świetną rolę odegrał tu też Sam Rockwell. Nie ma jak w rodzinie to animacja, którą zobaczyć powinien każdy, kto ceni sobie nieco cięższe poczucie humoru.
Archiwum 81 (2022)
Taśmy VHS zawsze kryły w sobie nieopisanie czadowy klimat. Do dziś mam w swojej kolekcji oryginalną trylogię Gwiezdnych Wojen, w której lektor słowo „Jedi” wymawia dżedi, zamiast dżedaj. Archiwum 81 owym czadowym klimatem stoi. To ciekawa i oryginalna opowieść, która rozwija się niespodziewanie i choć ma i swoje głupie rozwiązania, tandentne niekiedy jak diabli, jak w sumie na pomniejszy horror przystało, tak nie można temu serialowi odmówić unikalnej i niezwykle niepokojącej atmosfery.
Sprzątaczka (2021)
Pamiętacie tę panią, która grała mamę w Death Stranding Hideo Kojimy? Otóż ta pani odegrała nadzwyczaj fajną rolę w nadzwyczaj fajnym serialu pod tytułem Sprzątaczka. To poruszająca i trudna opowieść o samotnej matce, która stawia czoła strachowi przed zabraniem jej dziecka przez rząd i przed ojcem tego dziecka, który na tytuł ojca roku raczej nie ma co liczyć. Może i jest takich seriali na pęczki, ale ten oglądało mi się bardzo przyjemnie.
Dark (2017)
Pierwszy sezon Dark to jedna z najciekawszych opowieści o podróżach w czasie i zarazem jeden z najklimatyczniejszych seriali, przynajmniej do tamtego momentu. Rzecz w tym, że im dalej w las tym więcej drzew i choć pierwszą częścią tej historii byłem zachwycony, tak w dalszych sezonach twórcy zaczęli kombinować na tyle, że straciłem zainteresowanie i choć serial polecam, to, przyznam bez bicia, że do końca ostatniego sezonu jeszcze nie było mi dane dotrwać.
Czarny punkt (2017)
Czarny punkt to biały kruk do tego stopnia, że nawet na oficjalnym kanale Netflixa nie udało mi się znaleźć jego zwiastuna. A to dziwne, bo choć nie jest to serial wybitny, to jego klimat jest fenomenalny. Gdy tylko usłyszycie główny utwór, porwie was i wciągnie na długie godziny. Złapiecie bakcyla i będziecie go nucić podczas jazdy samochodem i porannej kawy. Postaci w tej francuskiej produkcji dają się lubić, fabuła intryguje, a atmosfera zapomnianego przez resztę świata miasteczka, w którym psy dupami szczekają, jest naprawdę nieprzeciętna.
Kochane kłopoty (2000)
Urodziliście się w latach 90-tych? Ja też! Oglądaliście Gilmore Girls? Ja też nie. Mimo to, ktoś w Netflixie pomyślał i tak oto serial Kochane kłopoty trafiły na platformę i obejrzeć je warto. To zabawna historia Lorelai Gilmore oraz jej córki, traktująca o życiu w niewielkim amerykańskim miasteczku, którego typowy sielankowy klimacik czuć w niemal każdym odcinku. Jeśli miałbym ograniczyć swoją opinię do trzech słów, to określiłbym Kochane kłopoty jako idealne do kawy, ewentualnie, zgodnie z internetową nowomową, ulubiony serial jesieniary.
The Crown (2016)
Niezwykle fajnie opowiedziana historia rodziny królewskiej. Oczywiście z podkreśleniem, że to fabularyzowana i pełna fikcji wersja, w której książe Karol jest ilustrowany jako bydlak i, zapewniam, że jedynie przypadkiem okazało się, że w rzeczywistości tak właśnie jest. Tak czy owak The Crown zobaczyć warto, bo to spokojny w odbiorze i ciekawy zarazem wgląd w to jak wygląda od kuchni życie w rodzinie królewskiej. Od tradycji, przez wszelakie rytuały, po protokołowe głupoty, od których zależne jest codziennie funkcjonowanie jej członków. Claire Foy jest w roli królowej Elżbiety doskonała, a cały portret monarchii ogląda się bardzo przyjemnie.
Squid Game (2021)
Squid Game zwali was z nóg. To bardzo ciekawa wariacja na temat zabawy w „ostatni żywy wygrywa”, która swoim groteskowym zamysłem przypomina mi rozgrywki Battle Royale, czy znowuż japońską produkcję o takim właśnie tytule, która to całą manię gier tego gatunku rozpoczęła. To trzymająca w napięciu i krwawa rozrywka, która wgniecie was w fotel i sprawi, że nie utrzymacie spokojnie miski dobrego ramenu, który przygotowaliście sobie na wieczorny seans. Uprzedzam – wylejecie go.
Alienista (2018)
Uwielbiam seriale kryminalne, zwłaszcza, gdy ogromny nacisk ich twórcy kładą na mroczną atmosferę. Tym też jest Alienista, opowiadający o niezgrabnych i trudnych początkach psychologii i kryminalistyki. Doskonała obsada i ciekawa historia, przypominająca klimatem opowieści o Kubie Rozpruwaczu, choć w nieco innej scenerii, bowiem akcja serialu toczy się w Nowym Jorku schyłku XIX wieku. Dla fanów kryminałów jest to pozycja obowiązkowa. Zwłaszcza, jeśli chcielibyście odczarować Daniela Brühla po jego parszywej postaci w Bękartach wojny Quentina Tarantino.
Peaky Blinders (2013)
Birmingham, lata 20. XX wieku. Doskonały Cillian Murphy jako przywódca tytułowego gangu, a to wszystko w reżyserii Stevena Knighta. Niezwykle klimatyczny serial, który (współfanów proszę o wyrozumiałość) powinien się zakończyć na czwartym sezonie. Opowieść zainspirował właśnie gang Peaky Blinders, który działał na przełomie XIX i XX wieku w Wielkiej Brytanii, w którego skład wchodziły te same osoby, które genialnie odegrano na ekranie. To fantastyczne mafijne kino, które zachwyci fanów klasyków jak Ojciec Chrzestny, czy Rodzina Soprano. Rzecz w tym, że ostatni dwa sezony jakością i scenariuszem odstają od pozostałych jak cholera.
All of Us Are Dead (2022)
Uwielbiam kino koreańskie, a gdy w dodatku opowiada o grupie uczniów odciętych w szkole, ponieważ w całym kraju wybuchła epidemia zombie, cóż… Trudno bym nie miał ubawu po pachy. I tym właśnie jest All of Us Are Dead. Opowieścią o zombie apokalipsie, której bohaterowie dają się lubić, bywają zabawni, ale i stają niekiedy na głowie by przeżyć. Historia wciąga do tego stopnia, że trudno im z resztą nie kibicować. Za to najlepszą częścią całego seansu był moment, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że mamy dokładnie ten sam kocyk, który odegrał w serialu ważną rolę. Mamy to jednak czasem wiedzą, co dobrego sprezentować swoim dzieciom. Dzięki, Mamo!
Wikingowie (2013)
Wiem, że to zdanie może zabrzmieć absurdalnie, ale jeśli lubicie wikingów, musicie obejrzeć Wikingów. To przesiąknięta nordyckim folklorem i klimatem opowieść, którą zainspirowały dzieje autentycznych wikińskich bohaterów. Domieszka historii, garstka fantastyki i mnóstwo postaci, które pokochał cały świat. Gdy pojawia się serial, który jest na tyle potężną epopeją, co Wikingowie, a dodatkowo z łatwością można przywiązać się do protagonistów, to taka wspólna podróż robi się od razu po milionkroć przyjemniejsza.
Makanai: W kuchni domu maiko (2023)
Jeśli lubicie kino japońskie, czy azjatyckie ogółem, powinniście czuć się zobligowani by obejrzeć Makanai: W kuchni domu maiko. Nie wiem, czy jest jedno słowo, którym byłbym w stanie określić urok tego serialu. „Wholesome” by się nadało. To wyjątkowy wgląd w kulturę maiko i geiko, będący zarazem opowieścią na tyle uroczą, przyjemną i pozbawioną trosk, że samo oglądanie go jest odprężające i działa niczym autoterapia. To doskonały temat do kolacji, by pomóc nam wyluzować się po ciężkim dniu, uśmiechnąć i miło zacząć kolejny dzień. Więcej, pozwolicie, zostawię do odkrycia wam samym. Bawcie się dobrze. Będziecie. I zróbcie sobie coś do jedzenia zanim zaczniecie oglądać.
Crash Landing on You (2019)
Jeśli macie jakieś elementarne pojęcie o tym co różni Koreę Południową od Korei Północnej, to wiecie, czego możecie spodziewać się po Crash Landing on You. To historia bogatej dziewczyny z południa, która niefortunnym zrządzeniem losu rozbija się na terenie Korei Północnej. Wiecie do czego to zmierza, prawda? Koniec końców, mówimy o komedii romantyczej. Komedii, która niesie ze sobą przezabawne sytuacje, ale i przeurocze postaci, do których z łatwością dane wam będzie się przywiązać. Mój tata dał się namówić i obejrzał. Podobało mu się, a ciężko go namówić na coś ckliwego, co dobrym westernem lub filmem wojennym nie jest. Dzięki za zaufanie, Tato!
Kierunek: Noc (2020)
Międzynarodowa obsada, w tym Polak, międzynarodowy problem, w tym Polak (tylko żartuję) i niesamowicie wciągający serial, w którym do tego występuje pan ze wspomnianego wyżej Czarnego punktu. Tym razem jednak nie w roli detektywa, a w roli pilota. Pilota samolotu, który za wszelką cenę musi lecieć tyłkiem do wschodzącego słońca, w przeciwnym razie – wszyscy zginą. Brzmi intrygująco? Bo taka jest ta opowieść. Bywa tandetna, ale przypomina tym samym wiele filmów z początku tego milenium, co mi absolutnie nie przeszkadza. Wciąga i to chyba liczy się najbardziej.
The Umbrella Academy (2019)
Pamiętacie Gerarda Waya, wokalistę My Chemical Romance? Napisał komiks. Ciekawy, absurdalny i z niekiedy obłędnie zabawnymi dialogami. I taki też jest serial na jego podstawie. Ma swoje słabe momenty, jak większość tego typu opowieści o pseudobohaterach, niemniej jeśli chodzi o element humorystyczny i oryginalne, jak diabli, postaci, to The Umbrella Academy nie zawodzi i zapewnia ubaw po pachy na długie godziny.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o najlepsze seriale na Netflix. Przynajmniej na ten moment. Naturalnie, listę będę uzupełniał stopniowo, wraz z kolejnymi dobrymi produkcjami, które będzie mi dane zobaczyć. Tak czy owak, w ofercie Netflixa jest dużo dobrych seriali i choć w ostatnim czasie zdaje się, że jedyne zaskakujące nowości to podwyżki abonamentu, to jest jeszcze szansa, że wśród najlepszych z najlepszych w tym rankingu pojawi się coś ciekawego. Pozostaje mocno trzymać kciuki i wypatrywać tego, co na horyzoncie. I tak, wiem, że Czarnego lustra na tej liście nie ma, ale miałem okazję dopiero zobaczyć ledwie kilka odcinków.
18 komentarzy
[…] polskie gry Cześć, ja jestem Kaftann Najlepsze serialowe horrory na Netflix, HBO Max i… Najlepsze seriale na Netflix Najlepsze seriale na Amazon Prime Video Najlepsze seriale na HBO Max Hogwarts Legacy – […]
[…] polskie gry Cześć, ja jestem Kaftann Najlepsze seriale na Netflix Najlepsze seriale na Amazon Prime Video Najlepsze seriale na HBO Max Hogwarts Legacy – […]
[…] Najlepsze seriale na Netflix Cześć, ja jestem Kaftann Lista wszystkich serii z gier Najlepsze seriale na HBO Max […]
Ostatnio bardzo polubiłam się z kinem japońskim i koreańskim, czy w zasadzie ogólnie z kulturą tychże krajów (z jedzeniem na czele 😀 ) Niezwykła prawniczka Woo jest obecnie pierwsza w kolejce. Dobrze też oglądało mi się Alice in Borderland.
Moim zdaniem brakuje tutaj westernu Godless. Gorąco polecam!
Biuro po 2 odcinkach całkowicie do mnie nie trafia, może później robi się lepsze?
Seriale które bym dodał to: Unorthodox, Gambit królowej, Arcane i jako dodatek Miłość, śmierć i roboty 🙂
Aaa i Sex education!
Świetna lista, kilka tytułów faktycznie mam do nadrobienia. Powodzenia w prowadzeniu strony!
Dzięki!
Dzięki tobie wpadło mi kilka nowych seriali do obejrzenia, niestety nie ma już na netfliksie, więc będzie trzeba znaleźć ten serial gdzie indziej
Którego nie ma już na Netflixie? :< Będę musiał poprawić!
kronik frankensteina
O cholibka, wielka szkoda. Muszę zaktualizować.
Pamiętam jak wspominałeś, że polubiłeś koreańskie kino ale nie spodziewałem się tutaj Woo Young-woo 🙂 Byłem również mocno zaskoczony tym jak porwała mnie historia. Polecam również 😀 Poza tym – dużo ciekawych tytułów do nadrobienia – dzięki 🙂
Drobiazg, Kubuś! W przerwach w dobrych serialach, pamiętaj, że możemy postrzelać w dobrych grach. 😀
Kronik Frankensteina
Mega się cieszę że powstała ta strona I że dzięki temu można bliżej Cię poznać Kaftan. Na przykład nie miałem pojęcia że mamy podobny gust co do seriali, z tych co tu wymieniłeś więcej niz połowę oglądałem I bardzo lubię, zwłaszcza Stranger things I Squid game, a w najbliższym czasie biorę się za Peaky Blinders. Z niecierpliwością czekam na następne posty <3
Dzięki!