I tak oto rozpoczyna się nowa przygoda wśród starych dobrych znajomych. Z już i tak dobrych horrorów, ekipa Bloober Team zrobiła jeszcze lepsze, dodając mnóstwo wyjątkowych mechanik, wątków fabularnych i dokonując synergii całego uniwersum w jednej, spójnej i wyjątkowo klimatycznej historii.
Zasłużyć na miano najlepszych.
Nasi rodacy z Krakowa zaskakują mnie raz po raz. Tym razem, z pomocą katowickiego zespołu Anshar Studios, odświeżyli kultowego już klasyka ze swojej kuźni, nadając mu zupełnie nowy wydźwięk. Łącząc w działającą całość obie części oraz dodatek. Fakt faktem, po drodze było mnóstwo bałaganu z nazwą, bowiem Layers of Fear było najpierw Layers of Fears, po czym nikt nie mógł się zdecydować, czy nazywać je Layers of Fear 3, czy po prostu Layers of Fear. To trudne, aczkolwiek rozwiązaniem, moim skromnym zdaniem, było okraszenie gry mianem remastera. Wiem, że twórcy mogą się go bać niczym ognia, ale to ta jedna rzecz, która jakoś mi nie leży. Jak również fakt, że czuję, że wątek pisarki, który stał się w tym odświeżeniu tak prominentny i wyszedł przed szereg, mógł śmiało zostać pociągnięty dłużej. Latarnia, jej atmosfera odosobnienia i pomysł na prezentację opowieści jest fenomenalny i chciałbym go doświadczyć znacznie więcej.
To stare dobre warstwy strachu, usprawnione i dopieszczone. Pozostaje więc czekać na remake Silent Hill 2, nad którym Blooberki pracują obecnie lub wypatrywać ogłoszenia nowego, unikatowego horroru. Ich ambitny plan by w ciągu najbliższych lat stać się czołowym twórcą gier grozy na świecie to nie lada wyzwanie, ale są jak najbardziej na dobrej drodze.